Jak to jest współtworzyć książkę? Odpowiedź nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Kiedy redaktor naczelny skontaktował się ze mną z propozycją dołączenia do grona autorów “Pasji”, moja pierwsza reakcja była mieszanką ekscytacji i niepokoju. Z jednej strony szansa publikacji własnych przemyśleń w profesjonalnie wydanej książce, z drugiej – obawa, czy mam coś wartościowego do powiedzenia. Ta wewnętrzna walka towarzyszyła mi przez większość procesu twórczego.
Zderzenie z rzeczywistością
Kiedy siadasz do pisania książki, nawet jako współautor jednego rozdziału, szybko odkrywasz, że twoje wyobrażenia o procesie twórczym niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. W mojej głowie nosiłem setki błyskotliwych spostrzeżeń, które wydawały mi się rewolucyjne. Jednak gdy zacząłem je przelewać na papier, nagle traciły swój blask. “Czy to nie jest zbyt oczywiste? Czy ktokolwiek będzie chciał to czytać?” – takie pytania zadawałem sobie nieustannie.
Pisanie przypomina trochę śpiewanie pod prysznicem. W naszej głowie brzmimy jak profesjonalni wokaliści, ale gdy ktoś nagra nas i odtworzy nagranie, okazuje się, że rzeczywistość jest znacznie mniej łaskawa. Odkryłem, że najważniejsza jest szczerość i autentyczność. Kiedy przestałem udawać eksperta od wszystkiego i zacząłem dzielić się własnymi, nieprzetworzonymi doświadczeniami, tekst nabrał życia. Jak mawiał Ernest Hemingway: “Pisz szczerze, a potem wytnij wszystkie ozdobniki”.
Walka o własny głos
Jednym z największych wyzwań współtworzenia książki jest zachowanie własnego głosu przy jednoczesnym dopasowaniu się do ogólnej koncepcji publikacji. W moim przypadku miałem szczęście – redaktorzy szanowali mój styl i przekaz. Ale i tak każdy tekst przechodzi przez młyn redakcyjny, który czasem miele bezlitośnie. Niektórzy moi znajomi, również autorzy, opowiadali, jak ich teksty zostały tak zmienione, że z trudem rozpoznawali własne myśli.
W “Pasji” znalazła się mniej więcej jedna trzecia tego, co początkowo napisałem. Reszta wylądowała w folderze “na później”. Początkowo czułem rozczarowanie, ale z czasem zrozumiałem, że ta selekcja wyszła tekstowi na dobre. Nauczyłem się też wartości dobrej redakcji – zewnętrzne spojrzenie często pozwala dostrzec niedociągnięcia, których autor, zaślepiony miłością do własnego dzieła, nigdy by nie zauważył.
Utrata kontroli
Gdy oddajesz swój tekst wydawnictwu, w pewnym sensie przestaje on być twój. Nie masz pełnego wpływu na terminy, okładkę, objętość książki czy nawet cenę detaliczną. Ktoś inny podejmuje decyzje, które wpływają na to, jak twoja praca będzie odbierana. To lekcja pokory, ale też okazja do nauczenia się sztuki kompromisu. W biznesie często mówię klientom o znaczeniu elastyczności. Pisząc książkę, musiałem zastosować tę zasadę wobec siebie.
Pamiętam moment, gdy zobaczyłem pierwszą wersję okładki “Pasji”. Nie była dokładnie taka, jaką sobie wyobrażałem. Miałem ochotę zaprotestować, ale wtedy przypomniałem sobie, że to projekt zbiorowy. Musiałem zaufać ekspertom od projektowania, podobnie jak oni zaufali mi jako ekspertowi w mojej dziedzinie. Ta wzajemność jest fundamentem udanej współpracy.
Lekcje na przyszłość
Gdy patrzę wstecz na cały proces, jestem wdzięczny za wszystkie trudności. Każde wyzwanie było cenną lekcją. Czy było warto? Bez wątpienia tak. Pokonałem kolejną barierę w swoim rozwoju. Dowiedziałem się, jak mało wiem o procesie pisania i odkryłem, jak ważna jest rola profesjonalnego redaktora. Mogłem też podzielić się przemyśleniami na temat, który jest dla mnie niezwykle istotny.
Ale czy zrobiłbym to ponownie? Prawdopodobnie nie w takiej formie. Następnym razem chciałbym mieć większą kontrolę nad procesem twórczym i podejmować wszystkie kluczowe decyzje. Moja kolejna książka będzie w pełni moja – z wszelkimi konsekwencjami. To mój nowy cel i nowe wyzwanie.
Praktyczne wskazówki dla aspirujących autorów
Jeśli rozważasz udział w podobnym projekcie lub marzysz o napisaniu własnej książki, pozwól, że podzielę się kilkoma spostrzeżeniami, które mogą ułatwić ci drogę. Przede wszystkim, stwórz solidny plan. Określ główne przesłanie, które chcesz przekazać czytelnikowi i konsekwentnie się go trzymaj. Bez planu łatwo zgubić się w gąszczu własnych myśli i skończyć z chaotycznym zbiorem niepowiązanych refleksji.
Systematyczność jest kluczowa. W trakcie pracy nad “Pasją” przekonałem się, że regularne, codzienne pisanie, nawet po kilka akapitów, daje lepsze efekty niż czekanie na mityczne “wielkie natchnienie”. Prawda jest taka, że inspiracja najczęściej przychodzi w trakcie pracy, a nie przed nią. Najtrudniejsze jest zawsze pierwsze zdanie – gdy już je napiszesz, kolejne zaczynają płynąć łatwiej.
No i najważniejsze – nie bój się niedoskonałości pierwszej wersji. Hemingway podobno powiedział, że “pierwszy szkic zawsze jest do niczego”. I miał rację. Najpierw napisz, potem poprawiaj. Inaczej możesz utknąć na jednym akapicie przez tydzień, frustrując się coraz bardziej. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego tak wielu ludzi “pisze książkę” przez lata, nigdy jej nie kończąc? Właśnie dlatego – perfekcjonizm na wczesnym etapie to zabójca kreatywności.
Podróż warta podjęcia
Współtworzenie “Pasji” było dla mnie podróżą pełną niespodzianek, wyzwań i cennych lekcji. Mimo wszystkich trudności, satysfakcja z ujrzenia własnych słów wydrukowanych na papierze jest nie do opisania. To jak zostawienie małego, ale trwałego śladu w świecie.
Czy ty również nosisz w sobie książkę? Może historię, którą tylko ty możesz opowiedzieć, lub wiedzę, którą warto podzielić się z innymi? Nie pozwól, by obawy cię powstrzymały. Zacznij pisać – choćby jedno zdanie dziennie. Z czasem te zdania utworzą akapity, a akapity rozdziały. Droga do książki zaczyna się od pierwszego słowa. Czekam na wieści o twoim wydawniczym debiucie – kto wie, może pewnego dnia będziemy razem podpisywać książki na targach literatury?