Czujecie ten delikatny powiew wiatru na twarzy? To tsunami, które nadchodzi… I właśnie uderzyło w świat reklamy. Widziałem niedawno reklamę Tesli stworzoną całkowicie przez AI i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Choć “pod wrażeniem” to właściwie zbyt łagodne określenie. Jestem zszokowany tempem rozwoju tej technologii i jej konsekwencjami dla całego przemysłu kreatywnego.
Z jednej strony zachwycam się możliwościami, z drugiej – czuję niepokój. Jako osoba, która przez lata obserwowała rozwój marketingu i reklamy, widzę wyraźnie, że stoimy u progu fundamentalnej zmiany. Zmiana ta będzie miała wpływ nie tylko na branżę reklamową, ale także na sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość i odróżniamy ją od fikcji.
Geniusz ukryty w szczegółach
Zacznijmy od faktów. Nie jest to oficjalna reklama Tesli. Z tego, co udało mi się ustalić, stworzył ją pasjonat AI Justin Hounkpatin, znany też jako Loop’n’Mix. Film został opublikowany na kanale YouTube “AI Fiction Factory” i powstał w zaledwie trzy tygodnie. Bez planu zdjęciowego, bez wynajmowania lokacji, bez uzgadniania tras przelotu odrzutowców i bez angażowania aktorów. Mamy więc do czynienia z dziełem pojedynczego twórcy uzbrojonego w odpowiednie narzędzia AI.
Czy było łatwo? Na pewno nie. Z pewnością te trzy tygodnie obejmowały nieprzespane noce i żonglowanie ogromną liczbą programów. Autor wykorzystał imponujący arsenał narzędzi: Google DeepMind Veo 2, Freepik z Imagen 3, Luma AI Ray 2, Kling AI, Pika, PixVerse, Runway, MiniMax, OpenAI Sora, RenderNet AI, ElevenLabs, Pixabay, Topaz Labs i Capcut. Lista brzmi jak spis gości na konferencji technologicznej najwyższej rangi.
Co ciekawe, mimo amatorskiego charakteru produkcji, wiele osób dało się nabrać, myśląc, że jest to oficjalna reklama Tesli. To pierwszy sygnał ostrzegawczy: granica między profesjonalną a amatorską produkcją zaczyna się zacierać. A to dopiero początek.
Dlaczego ta reklama robi takie wrażenie?
Zostawiając na boku kontrowersje wokół samego Elona Muska, skupmy się na samej reklamie i jej znaczeniu. Dlaczego zrobiła na mnie wrażenie? Scenariusz jest przecież banalny, wręcz klasyczny dla reklam samochodowych: dynamiczne ujęcia, dramaturgia, poczucie wolności i mocy. To, co naprawdę zaskakuje, to jakość wykonania.
Każdy może szybko zorientować się, że mamy do czynienia ze sztuczną inteligencją, szczególnie w momentach, gdy widzimy zbliżenia twarzy bohaterów i słyszymy ich głosy. Tu AI wciąż ma swoje ograniczenia. Ale ujęcia z samym Cybertruckiem czy sceny z lecącym myśliwcem wyglądają po prostu rewelacyjnie. Filmowo. I bardzo realistycznie.
W momencie oglądania tych ujęć, mój wewnętrzny krytyk przestał szukać niedoskonałości, a zaczął podziwiać kreatywność. To właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z fundamentalnej zmiany, jaka nas czeka. Nawet jeśli teraz jeszcze potrafimy odróżnić te obrazy od rzeczywistości, to wkrótce przestaniemy być w stanie to robić. I to samo dotyczy twarzy oraz głosów. Nie za rok czy dwa, ale w perspektywie miesięcy.
Tsunami branży kreatywnej
Pamiętam, jak kilka lat temu dyskutowaliśmy na branżowych spotkaniach o przyszłości reklamy i ktoś wspomniał o możliwości tworzenia reklam przez AI. Większość z nas podchodziła do tego z pobłażliwym uśmiechem. “Tak, kiedyś w przyszłości, może za 10-15 lat”. A tu proszę, już teraz pojedynczy twórca jest w stanie stworzyć materiał, który mógłby konkurować z pracą całej agencji reklamowej.
Co to oznacza dla branży? Możliwość tworzenia pełnoprawnych filmów reklamowych w ciągu kilku dni, a wkrótce może nawet godzin, bez kamer, aktorów czy ekip produkcyjnych, to rewolucja, której nic już nie jest w stanie zatrzymać. Jak mówią sami autorzy kanału YouTube: “AI Cinema is here!”
Dla mnie osobiście jest to moment mieszanych uczuć. Z jednej strony ekscytacja nowymi możliwościami, z drugiej obawa o przyszłość wielu talentów i specjalistów. Wyobraźcie sobie możliwość tworzenia kampanii dla globalnych marek bez konieczności angażowania setek osób, rezerwowania sprzętu, lokacji, bez montażu trwającego tygodniami. To niemal jak alchemia przekształcająca ołów w złoto.
Co z tego wynika dla nas wszystkich?
Nie chodzi tylko o rynek pracy i zmieniające się zawody. Chodzi o coś głębszego: o to, jak będziemy definiować autentyczność. W świecie, w którym każdy obraz lub dźwięk może być wytworem sztucznej inteligencji, co stanie się z naszym zaufaniem do mediów? Jak będziemy rozpoznawać prawdę? Czy zaczniemy wymagać certyfikatów autentyczności dla treści medialnych?
W mojej pracy często stykam się z liderami, którzy muszą podejmować decyzje w oparciu o niepełne dane i zmieniające się warunki. Ale zawsze mogli polegać na pewnych stałych, takich jak to, co widzą i słyszą. Teraz nawet ta podstawa staje się płynna.
Dla mnie ta reklama Tesli to nie tylko pokaz technologicznych możliwości, ale także poważne ostrzeżenie i wezwanie do refleksji. Musimy zacząć rozmawiać o etycznych granicach stosowania AI w mediach, o transparentności i o tym, jak chronić prawdę w epoce idealnych falsyfikatów.
Jednocześnie, jako ktoś, kto zawsze fascynował się innowacjami, widzę w tym ogromny potencjał dla kreatywności. Może zamiast zastępować ludzką kreatywność, AI stanie się narzędziem, które ją wzmocni? Może zamiast eliminować miejsca pracy, stworzy nowe specjalizacje, których jeszcze nie potrafimy sobie wyobrazić?
Co sądzicie o samej reklamie? I jak waszym zdaniem – czy nam się to podoba czy nie – zmieni się branża reklamowa, a może nawet filmowa w najbliższych miesiącach i latach? Tsunami właśnie nadeszło. Pytanie brzmi, czy jesteśmy gotowi na surfowanie po tych falach, czy też pozwolimy im nas zatopić.