Saturday, 14 June, 2025

Być albo nie być… w biurze – oto jest pytanie

Share

Facebook
X
LinkedIn
WhatsApp
Print

Współzałożyciel Google, Sergey Brin, wzywa pracowników do codziennego przychodzenia do biura. Wewnętrzne memo przesłane do wszystkich zatrudnionych pod koniec lutego 2025 roku nie spotkało się z entuzjazmem z ich strony. Służby prasowe firmy nabrały wody w usta i odmówiły komentarza. Z treści notatki, która ujrzała światło dzienne na łamach The New York Times, wynika, że wszystko to w związku z trwającym wyścigiem pomiędzy gigantami technologicznymi. Chodzi oczywiście o rozwój Generative AI i chęć dokonania przełomu w tym zakresie – jako pierwsi.

Do tego wątku jeszcze wrócę, a teraz – jak obiecałem – opowieść o kulisach mojej wizyty w Google Dublin.

Prawie ucieczka

Najpierw wyjaśnienie “ucieczki przed ochroną Google”, o której pisałem we wtorek. Nie do końca uciekałem i nie do końca mnie gonili, ale zostałem uprzejmie, acz zdecydowanie poproszony o schowanie telefonu i skasowanie zdjęć, które zdążyłem zrobić. Czego, naturalnie, nie uczyniłem. Co mogło pójść nie tak? W najgorszym przypadku wyprosiłby mnie z budynku, a ja i tak miałem niedługo wychodzić. Ryzyko było akceptowalne, a korzyść dla Was – moich czytelników – oczywista.

Dublin to główna europejska siedziba Google, obsługująca operacje na rynkach Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Kampus mieści działy sprzedaży, marketingu, finansów, HR i wsparcia technicznego. Pracuje tu ponad 5 tys. osób, a po doliczeniu pracowników tymczasowych i kontraktowych ta liczba rośnie do 9 tys. Co więcej, Google planuje rozszerzenie swojej obecności w mieście – m.in. poprzez dalsze powiększenie przestrzeni biurowych i budowę kompleksu mieszkaniowego, co zapewne jest odpowiedzią na absurdalne koszty najmu w Dublinie. Dwupokojowe mieszkanie? Około 2,5 tys. euro miesięcznie. Za te pieniądze w Polsce można wynająć małą willę z basenem i widokiem na jezioro.

Zwolnienia i zatrudnianie jednocześnie?

Jeśli nie śledziliście wiadomości branżowych, być może umknęło Wam, że Google – podobnie jak inni giganci – regularnie zwalnia większe grupy pracowników. Równocześnie jednak… zatrudnia. O co chodzi? Na naszych oczach zachodzi zmiana kompetencyjna. Z pracą żegnają się osoby wykonujące proste operacje, np. moderację treści. Jednocześnie rośnie zapotrzebowanie na specjalistów z unikalnymi kompetencjami. Przykład? TikTok – w marcu ogłoszono zwolnienie 300 osób w Irlandii, czyli ok. 10% zatrudnionych. Proces bolesny, ale przewidywalny. Świat potrzebuje teraz innych kompetencji. Te podstawowe, łatwe do zastąpienia przez automatyzację i modele językowe tracą na znaczeniu. Te unikalne i wyjątkowe – zyskują.

O biurze z krwi i kości

Wizyta w Google to efekt zaproszenia w ramach konferencji Think Measurement. Ponieważ dwa pierwsze dni spędziłem intensywnie na wydarzeniu, zostałem w Dublinie dzień dłużej, by móc odwiedzić Gordon House – jeden z budynków biurowych, do których podczas konferencji nie mieliśmy wstępu.

Wizytę rozpocząłem gestem dość banalnym. Nie chcąc wyjść na sztywniaka, ubrałem koszulkę z logo Google, którą dzień wcześniej nabyłem w sklepiku naprzeciwko budynku. Od razu zadziałała. Gdy czekałem w lobby na mojego gospodarza (imienia i nazwiska nie mogę ujawnić), podszedł do mnie ochroniarz krzycząc z daleka: “Are you Google?” Yes, of course – chciałem odpowiedzieć, ale się powstrzymałem. Wysłuchałem reprymendy za zdjęcia i obiecałem poprawę. Pomyślałem sobie tylko: “Drogi ochroniarzu, przecież właśnie o to chodzi – zrobić zdjęcia i napisać o tym artykuł”. Ale powiedziałem tylko “yes, sir” i udałem skruszonego.

Biuro jak z bajki

Kompleks biurowy Google robi ogromne wrażenie. Nie jest to zamknięty kampus, lecz wybrane budynki idealnie wkomponowane w architekturę miasta. Dzięki temu ducha tej firmy da się wyczuć w wielu miejscach. Wszechobecne flagi z logo, oznaczenia budynków i ludzie z identyfikatorami na szyi, przemierzający w pośpiechu ulice, dopełniają ten obraz.

A same budynki to dopiero początek. Do dyspozycji pracowników Google oddano całą gamę udogodnień. Od stacji kolejki podmiejskiej niemal we wnętrzu jednego z budynków, przez pięć tematycznych restauracji, pub, ryneczek spożywczy, 42 kuchnie z profesjonalnym wyposażeniem, wszechobecne przekąski, napoje, ekspresy kolbowe, płatki śniadaniowe, po dystrybutory do żelków… Możesz tam prawdopodobnie urodzić się, mieszkać całe życie i umrzeć, nie opuszczając terenu firmy. Cały ekosystem zaprojektowany tak, by zatrzymać Cię jak najdłużej w pracy. Szatański geniusz w najlepszym wydaniu.

Ale i to nie wszystko. Pracownicy mają do dyspozycji basen, siłownie, strefy relaksu, kawiarnie, salę koncertową, pole golfowe, opiekę medyczną i stomatologiczną, a także możliwość skorzystania z masaży. Wszystko bez wychodzenia z pracy. To znaczy, nie wiem jak z polem golfowym, ale cała reszta jest ponoć na miejscu. Wyobrażacie sobie pracę w takim miejscu? Ja tak, ale proszę – nie mówcie nikomu, bo jeszcze ktoś mnie zatrudni i co wtedy zrobię z moją wolnością?

Rozwój osobisty? Kursy zawodowe są dostępne za darmo. Pozostałe – refundowane, jeśli ukończysz je z certyfikatem. Tak właśnie wygląda well-being w praktyce. Nie tak jak u nas – karta multisport i pudełko owoców raz w tygodniu. Tutaj to prawdziwa filozofia i styl życia.

Atmosfera życzliwości i otwartości jest tu wręcz namacalna. Można nawet umówić się na kawę z osobą z innego działu czy budynku – za pomocą dedykowanej aplikacji. Czas takiego spotkania jest ściśle określony. Nie zapytałem, co się robi, gdy rozmowa się rozkręci. Koniec świata, Pawlak.

No to czemu nie chcą wracać?

Skoro wszystko jest tak wspaniałe – dlaczego pracownicy Google nie garną się do powrotu do biur? Przez moment przeszła mi przez głowę szalona myśl. Może zebrać grupę nienajmłodszych ekspertów “od wszystkiego” i napisać coś w tym stylu:

Dear Sergey, I represent a group of highly qualified and engaged LinkedIn professionals who are fully committed to working on-site to help achieve real breakthroughs in Generative AI — together. Kind regards, Michal

Ostatecznie listu nie wysłałem, ale wizyta w Google skłoniła mnie do podjęcia tematu pracy zdalnej, a raczej powrotu do biur. Wszak jest to temat, który dziś dotyka praktycznie każdą organizację.

Praca zdalna: balans i złudzenia

W niekończącej się debacie o pracy zdalnej jedno jest pewne – większość z nas nie mówi tego, co naprawdę myśli. Ponieważ mam możliwość uczestniczenia w rozmowach po obu stronach tej barykady, widzę wyraźnie polaryzację. Właściciele firm i inwestorzy często chcieliby pełnego powrotu zespołów do biur. Wierzą oni w tradycyjny model pracy i mają sporo racji. Pracownicy z kolei – są podzieleni. Jedni przychodzą do biura mimo możliwości pracy zdalnej, inni – nadużywają tej możliwości. Ta grupa ma również swoje racje, które trzeba wziąć pod uwagę.

Sprawę komplikuje specyfika firm i poziom dojrzałości menedżerów. Są organizacje, które świetnie radzą sobie zdalnie. Są i takie, które w tym modelu dryfują. Mamy więc globalny, cichy spór. Bez protestów na ulicach, ale z niezręcznym kompromisem. Parafrazując: oni udają, że nam ufają, a my – że pracujemy. Czy na pewno tego chcemy?

Ponieważ jestem umysłem ścisłym – tak lubię sobie wmawiać, muszę dokonać subiektywnej syntezy zalet i wad tego zjawiska.

Praca zdalna – zalety i ciemne strony

W kolumnie “za” umieściłbym większą autonomię i poczucie kontroli nad własnym czasem, zwiększoną produktywność w zadaniach indywidualnych, dostęp do talentów z całego świata, oszczędności dla firm i pracowników oraz potencjalnie lepszą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. No i nie trzeba udawać, że się słucha wypowiedzi gadatliwego kolegi. Pamiętacie te spotkania, podczas których szef prosi wszystkich o zamknięcie laptopów? Pracując zdalnie można spokojnie sprawdzać maile podczas kolejnego “super ważnego” spotkania.

W kolumnie “przeciw” znalazłyby się: brak bezpośredniego kontaktu zawodowego (wynikający z niego niedostatek inspiracji), bariera komunikacyjna, erozja relacji międzyludzkich, zatarcie granic między życiem zawodowym a prywatnym, niewidzialność pracownika i stres z tym związany, trudności w onboardingu nowych pracowników oraz ryzyko atomizacji zespołów. Do tego dokładam jeszcze “nadmiar spotkań online, które mają kompensować brak kompetencji w zarządzaniu zespołami zdalnie”. Jestem ciekawy, ilu z Was miało kiedykolwiek szkolenie z zarządzania zespołem rozproszonym?

Własna perspektywa

Zanim mnie ukrzyżujecie za dysproporcję między liczbą punktów przy zaletach i wadach pracy zdalnej, pozwólcie, że powiem kilka słów wyjaśnienia – i jasno określę, po której stronie barykady stoję. W czasie pandemii byłem CEO INEA. Przez cały ten okres pracowaliśmy w pełni zdalnie, głównie z mojej inicjatywy. Później próbowaliśmy stopniowo wracać do biura, ale bez specjalnego ciśnienia. Efekt? Rekordowe wyniki finansowe i świetnie działająca organizacja. Kluczem był zespół – mieszanka talentów, pełnego zaangażowania i wyjątkowej kultury organizacyjnej.

Dziś jednak nie jestem już tak pewien, że praca zdalna to zawsze najlepsze rozwiązanie. Trochę jak z ciastem czekoladowym – jeden kawałek to przyjemność, cała blacha zjedzona na raz to już problem. W biznesie, jak w życiu, potrzebna jest równowaga. Zjedzenie ulubionej potrawy w nadmiarze zazwyczaj kończy się niestrawnością. Z pracą zdalną bywa podobnie.

Dlaczego nie jestem już tak wielkim entuzjastą tego modelu jak kiedyś? Bo uważam, że zaczynamy już odczuwać jego długoterminowe, negatywne skutki – a wiele z tych zjawisk dopiero się nasili. Nie mówię tu o mniejszej kontroli nad pracownikami, o przejedzonych i zapomnianych oszczędnościach, spadku efektywności czy braku innowacyjności.

Mam na myśli coś znacznie głębszego – coś, co wyróżnia nas jako gatunek spośród wszystkich istot zamieszkujących planetę Ziemia. Chodzi o zanikającą umiejętność komunikacji. To właśnie ona – zdolność porozumiewania się, dzielenia myślami, emocjami i intencjami – stoi za naszym spektakularnym sukcesem ewolucyjnym. Przez wieki umożliwiała nie tylko przekazywanie wiedzy i umiejętności z pokolenia na pokolenie, ale przede wszystkim scalała nas jako wspólnotę. Pozwalała działać razem, jak jeden organizm – wokół idei, celów i wartości.

I co dalej, jak żyć?

Przed pandemią centrum naszego życia było biuro. Później – dom. Praca wdarła się do naszych domów i… już tam została. Dla mnie najważniejsze jest dziś jedno: dbać o relacje. Spotykać się. Wchodzić w interakcję, bo to właśnie umiejętność współpracy i działania zespołowego czyni nas ludźmi.

Zrobiło się trochę poważnie i pompatycznie, ale głęboko wierzę w to, co napisałem. Dlatego wpadajcie do biur i rozmawiajcie ze sobą – niezależnie od tego, czy w harmonogramie wypada praca zdalna. Pamiętajcie też, że po drugiej stronie łącza internetowego jest człowiek, który może nie ma odwagi poprosić o pomoc.

Jestem bardzo ciekaw Waszych opinii. Może macie przemyślenia na temat łączenia przewag pracy zdalnej z budowaniem silnych, ludzkich relacji? A może zupełnie się ze mną nie zgadzacie? Dajcie znać w komentarzach.

P.S. Ten artykuł powstał z czystej przyjemności pisania. Nie jest inspirowany. Nie jest sponsorowany. Po prostu napisany.

Uważajcie w Dublinie na taksówkarzy. Jak powiedział prowadzący konferencję Think Measurement Janik Adolf – korzystając z usług taksówkarzy jesteście narażeni na… przyjemną rozmowę z przesympatycznym kierowcą, czego doświadczyłem w drodze na lotnisko. Niezwykłe uczucie, gdy taksówkarz mówi w języku, który rozumiesz 🙂

Wtorek, 10/04/2025, godzina: 2:07

Lay Off HR? Simplify…

IBM, the well-known tech giant, endured a painful lesson when implementing artificial intelligence in HR. Automating processes seemed an ideal solution for routine tasks, but it overlooked a crucial element: human relationships. HR work is not just about procedures, but fundamentally about empathy and judgement, which AI cannot provide. IBM discovered that certain aspects of work cannot be effectively automated.

Interestingly, the need to rehire stemmed from several factors. AI

Read more >

How I Lost a Great Team Member Due to Lack of Feedback

The resignation of a valued employee brought my attention to issues that have long been clear to me but were sidelined by the rush of daily tasks. Formal evaluation systems often replace genuine conversations, leading to employee isolation and lack of motivation. The pressure for results focuses us on strategic goals, forgetting about the needs and expectations of the team. Lack of feedback can lead to the loss of key

Read more >

How to Respond When Your Top Performer Questions Your Decisions?

In business, interpersonal relationships become as crucial as budgeting or strategy management. Confrontations with top specialists often put leaders in a challenging position. Recognizing the source of decision undermining by specialists and knowing how to respond is key. It is also beneficial to engage specialists in the decision-making process and ensure they have autonomy.

However, if the situation gets out of control and the conflict is difficult to resolve, involving

Read more >

F1 Teams and Their Incredible Inter-Race Logistics

Formula 1 teams operate with extraordinary precision, transporting entire backdrops to successive tracks in just a few days. They deconstruct their cars into parts, allowing for parallel operations and minimizing time pressure. This is an excellent lesson in resource management that could revolutionize operations in any business.

In F1, every hour counts, schedules are planned months in advance, taking all variables into account. Priorities are clearly defined, allowing for a

Read more >

How to Say ‘No’ to Your Boss When the Team Is Overwhelmed

The art of refusal is a key leadership skill that is often overlooked in today’s work culture. An inept ‘no’ can be perceived as a lack of commitment. However, it’s important to recognize that transparent communication and assertive refusal are the cornerstones of a healthy relationship with superiors. Regularly informing about team workload is essential, and refusals should be substantiated with concrete arguments and solution proposals.

Effective refusal does not

Read more >