Wyobraź sobie, że ustawiasz jabłka w rzędzie. Czerwone, zielone, żółte. Wszystkie okrągłe, wszystkie pasujące do siebie. A potem ktoś rzuca na stół cytrynę. Co robisz? Odruchowo odsuwasz ją na bok, bo nie pasuje? Czy może zastanawiasz się, jakie nowe możliwości stwarza ta różnica?
Kiedy branża staje się więzieniem
W biznesie uwielbiamy komfort porównań. Raporty, zestawienia, benchmarki – te wszystkie narzędzia dają nam poczucie kontroli i orientacji. Wiemy, gdzie jesteśmy względem konkurencji, co stanowi normę, a co wyjątek. Problem pojawia się, gdy te same narzędzia zaczynają nas ograniczać.
Pamiętam, jak podczas mojej pracy w telekomunikacji, każdy operator kablowy miał fizyczne kasy w punktach obsługi. Pytanie “dlaczego?” spotykało się zawsze z tą samą odpowiedzią: “Bo klienci wolą płacić gotówką”. Klasyczna pętla samospełniającej się przepowiedni: mamy kasy, więc klienci płacą gotówką, a skoro płacą gotówką, to musimy mieć kasy.
Przełomowy moment nastąpił, gdy zapytaliśmy: “A co robią banki?”. One już przechodziły przez transformację – zastępowały lady biurkami, kolejki aplikacjami mobilnymi. Zaczerpnęliśmy inspirację i… zamknęliśmy kasy. I wiecie co? Świat się nie zawalił. Klienci zaadaptowali się błyskawicznie, a my uwolnione zasoby przeznaczyliśmy na rozwój usług i promocję aplikacji mobilnej.
Branżowe klapki na oczach
Każda branża ma swoje święte krowy. W hotelarstwie przez dekady był to “check-in o 14:00 i check-out o 11:00” – aż Airbnb zakwestionowało ten schemat. W bankowości były to oddziały czynne w godzinach pracy większości klientów – aż fintechy pokazały, że można inaczej. W edukacji był to podział na 45-minutowe lekcje i stały program nauczania – aż przyszły aplikacje edukacyjne oferujące personalizowane ścieżki nauki dostępne 24/7.
Te rewolucje nie przychodzą zazwyczaj z wewnątrz branży. Nie przychodzą od tych, którzy pilnie śledzą konkurencję i branżowe benchmarki. Przychodzą od outsiderów, którzy ośmielają się zadać pytanie: “A dlaczego właściwie nie można tego zrobić inaczej?”
Przekleństwo wiedzy eksperckiej
Im dłużej funkcjonujemy w danej branży, tym bardziej utwierdzamy się w jej paradygmatach. To zjawisko psychologowie nazywają “przekleństwem wiedzy”. Ekspert nie potrafi już myśleć jak laik. Nie widzi ograniczeń, które sam przyjmuje, bo stały się one dla niego naturalne jak oddychanie.
Spotykam to niemal codziennie w pracy z firmami. Kiedy pytam: “Dlaczego tak robicie?”, słyszę: “Bo tak się zawsze robiło”, “Bo wszyscy tak robią”, “Bo klienci tego oczekują”. Jednak gdy dociskam: “Skąd wiecie, że klienci tego oczekują? Kiedy ostatnio ich pytaliście?”, zapada niezręczna cisza.
Innowacja jako zderzenie światów
Prawdziwa innowacja rzadko rodzi się w komfortowych warunkach branżowych targów, gdzie wszyscy klepią się po plecach i przyznają sobie nagrody. Rodzi się na styku różnych światów, w zderzeniu perspektyw, w konfrontacji różnych branż i doświadczeń.
Steve Jobs nie zrewolucjonizował muzyki, będąc ekspertem muzycznym, ale przynosząc do tej branży myślenie z obszaru technologii i designu. Uber nie zmienił transportu jako firma transportowa, ale jako platforma technologiczna. Netflix nie przekształcił rozrywki jako tradycyjny producent treści, ale jako firma analityczna z dostępem do gigantycznych ilości danych o preferencjach widzów.
A co Ty możesz przenieść ze swojego doświadczenia do zupełnie innej branży? Albo odwrotnie – co możesz zapożyczyć z innych światów do swojego obszaru?
Laboratorium krzyżowych inspiracji
Tak naprawdę, nie trzeba wymyślać koła na nowo. Czasem wystarczy spojrzeć, jak to koło wykorzystują w innych branżach. Kiedy pracowałem nad transformacją sprzedaży w firmie usługowej, nie analizowaliśmy konkurencji. Zamiast tego odwiedziliśmy kilka salonów Apple, dealerów samochodów premium i studiów projektowych. Chcieliśmy zobaczyć, jak sprzedaje się doświadczenia, nie produkty.
Efekt? Przeprojektowaliśmy całkowicie przestrzeń obsługi klienta, wdrożyliśmy elementy namacalnie pokazujące wartość naszych usług i zmieniliśmy ścieżkę klienta tak, by przypominała bardziej interaktywną podróż niż transakcję. Nasze wskaźniki konwersji wzrosły o 27% w ciągu pierwszych trzech miesięcy.
Jak wyrwać się z matrixa branżowych schematów?
Nie jest to łatwe, ale jest możliwe. Oto kilka sprawdzonych przeze mnie sposobów:
Zamiast kolejnej konferencji branżowej, wybierz wydarzenie z zupełnie innego obszaru. Fascynujesz się marketingiem? Idź na konferencję programistyczną. Pracujesz w finansach? Wybierz się na festiwal designu.
Buduj różnorodne zespoły. Zatrudniaj ludzi z innym doświadczeniem branżowym. Psycholog w zespole marketingowym, antropolog w dziale produktowym, artysta w grupie analityków – to właśnie oni wniosą perspektywę, której brakuje.
Praktykuj myślenie “a co by było, gdyby…” Co by było, gdyby twoja firma działała w zupełnie innej branży? Gdybyś musiał wytłumaczyć swój biznes dziecku? Gdybyś miał zacząć od zera, znając potrzeby klientów, ale nie znając branżowych standardów?
Cytryna wśród jabłek
Czy na pewno chcesz być najładniejszym jabłkiem w koszyku? Czy może lepiej być tą jedną cytryną, która wyróżnia się na tle wszystkich innych owoców? Ta druga opcja wymaga odwagi, ale to właśnie odwaga jest składnikiem, którego brakuje w przepisie na innowację.
Pamiętajmy słowa przypisywane Michałowi Aniołowi: “Największe niebezpieczeństwo polega nie na tym, że nasze cele są zbyt ambitne i ich nie osiągniemy, ale na tym, że są zbyt małe i je osiągniemy”. Z benchmarkami jest podobnie – mogą być użytecznym punktem odniesienia, ale gdy stają się naszym sufitem, ograniczają potencjał rozwoju.
Odpowiedz sobie zatem szczerze: Czy naprawdę chcesz być liderem swojej branży? A może lepiej stać się tym, kto ją na nowo definiuje?
Następnym razem, gdy ktoś w twojej firmie powie “tak się nie da” albo “nikt tego nie robi w ten sposób”, potraktuj to jako sygnał ostrzegawczy. To właśnie w tych momentach kryje się potencjał przełomu. Bo prawdziwa innowacja zaczyna się tam, gdzie kończą się branżowe standardy. I tak jak cytryna potrafi odświeżyć całą kompozycję, tak odważne pytanie “dlaczego nie inaczej?” może odświeżyć całą twoją branżę.
A Ty, jakie “święte krowy” dostrzegasz w swojej branży? Może czas postawić na swoim stole kilka cytryn?